Ginny, matka szesnastoletnich bliźniaczek, miała nadzieję na odrobinę ciszy i spokoju: „Postradam rozum, jeśli te potyczki z córkami nie zaczną tracić na sile. Dzień w dzień kłócimy się o to, dlaczego nie mogą włożyć skórzanych kurtek, jak gruba kreska na powiekach jest dopuszczalna, dlaczego nie mogą korzystać z samochodu, dlaczego muszą zmywać naczynia. Czasem nie pamiętam nawet, z jakiego powodu czegoś zabroniłam, a kiedy tylko to wyczują, już po zawodach. Będą naciskać, póki nie dostaną dokładnie tego, czego chcą. Jestem nieustannie wyczerpana. Chcę wiedzieć, jak poprawić sytuację, żeby nie czuć się w ten sposób przez kolejne trzy lata”. Zmęczone i mające serdecznie dosyć nieprzerwanie stawianych im przez córki wymagań matki mogą czuć się szczególnie prowokowane przez wszystkie nowe sytuacje i ryzykowne decyzje, do jakich są zmuszane. Matki łatwo zapominają, że nie muszą reagować na wszystkie żądania dzieci. Jeśli nie określisz dokładnie, które sprawy warte są podjęcia walki, zostaniesz wplątana w jedno wielkie nieustanne wyzwanie i można iść o zakład, że czemuś takiemu nie podołasz! Jedna z matek skarżyła się: „Czasami się zastanawiam, czy moja córka nie prosi o niektóre rzeczy jedynie po to, by mnie sprowokować. Na przykład w zeszłym tygodniu oznajmiła, że chce zacząć spotykać się z facetem, który mógłby być jej ojcem który chyba nawet jej się nie podoba. Ale miała taki wyraz twarzy, jakby chciała powiedzieć: »No i co ty na to?«. Nie miałam pojęcia, co zrobić, więc powiedziałam tylko, żeby dała sobie spokój. Oczywiście doprowadziło to z miejsca do oskarżenia, że jej nie ufam. Co miałam zrobić?
