Dla niektórych dziewcząt docinki i wycelowany w matki sarkazm są źródłem tak znakomitej rozrywki, że nie sposób się im oprzeć. Poznajesz tego smak, gdy zabraniasz córce dokądś pójść, a ona odpowiada słowami ociekającymi sarkazmem: „Och, nie ma sprawy. Zdecydowanie wolę spędzić czas z tak porywającymi ludźmi jak wy, zamiast iść na nudną imprezę na plaży z najlepszymi przyjaciółmi”. Albo ni z tego, ni z owego, gdy najmniej się tego spodziewasz, ona robi pod twoim adresem przytyk: „Błagam, tylko mi nie mów, że zamierzasz w tym wyjść!”.
Wynik stosowania takiej strategii jest dwojaki: ty otrzymujesz komunikat, że córka jest zdenerwowana i zła, a ona ma satysfakcję, że ci dopiekła. Ale zmuszanie cię do domyślania się prawdziwego powodu jej wrogości jest bierne i nieskuteczne; jeśli nie zgadniesz, możecie nigdy nie zyskać szansy rozwiązania problemu. Prawdopodobnie jedynym efektem takiego zachowania będzie rozzłoszczenie cię i zduszenie w tobie chęci spełnienia jej życzenia, jeśli w ogóle takową miałaś. Sarkazm działa tak samo, gdy posługują się nim matki. Gdy usłyszysz, jak twoja córka wydziera się na siostrę za korzystanie bez pozwolenia z jej odtwarzacza CD – co przypomina ci
o zaginionym swetrze, który od ciebie „pożyczyła” – mówisz może: „Och, a ty zawsze pytasz, zanim coś weźmiesz?”. Albo jeśli umyślnie milczałaś do tej pory na temat jej marnego stopnia z matematyki, ona zaś stwierdza, że jej się nudzi, czy nie mówisz: „Cóż, musisz mieć mnóstwo wolnego czasu, skoro nie uczysz się matematyki”. Twoja córka słyszy tylko wrogość, a niekryjący się pod nią komunikat: „Martwię się, że nie przykładasz się do nauki przed egzaminami”. Zamiast poruszyć istotną kwestię w sposób, który zachęci ją do słuchania, prowokujesz raczej odwet, zrażasz ją albo uczysz, że sarkazm jest usankcjonowanym środkiem wyrażania własnego punktu widzenia.
