Kiedy chodzi o coś, co uczyniłaś matki mogą przynajmniej pocieszać się faktem, że nie są w żaden sposób odpowiedzialne za wybuchy złości swoich córek. Choć okropnie jest być wykorzystywaną w charakterze tarczy z jakiegokolwiek powodu, cios zostaje złagodzony choć odrobinę, gdy matki mogą sobie powiedzieć, że naprawdę w niczym nie zawiniły. Wówczas ich celem jest odmowa udziału w kłótni i nabranie dystansu w czasie, gdy córki odzyskują nad sobą kontrolę. Bywa jednak i tak, że córki mają uzasadnione powody do rozmowy o tym, co je rozzłościło. Choć możesz mieć obiekcje do sposobu wyrażania przez córkę uczuć, nie możesz dłużej puszczać jej słów mimo uszu. Prawda jest bowiem taka, że postąpiłaś w sposób, który ona uznała za nie do przyjęcia i teraz jesteś za to, przynajmniej pod pewnymi względami, odpowiedzialna. Kiedy dostrzegasz w zarzutach córki prawdę, masz obowiązek słuchać uważniej, nawet jeśli jest to tylko prawda częściowa. Nie znaczy to, że musisz tolerować uwłaczające ci sposoby wyrażania złości. Ale w takiej sytuacji nie w porządku jest odsyłanie córki z kwitkiem i mówienie, by przyszła innym razem, nie przyznawszy uprzednio, że faktycznie ma uzasadniony powód do narzekań. Gdy wrzeszczy na ciebie, ponieważ upokorzyłaś ją przed chłopakiem albo przejrzałaś jej prywatny pamiętnik, nie ujdą ci płazem słowa „Przyjdź, kiedy będziesz w stanie rozmawiać bez pokrzykiwania”. Taka odpowiedź zostanie uznana za lekceważące traktowanie jej zrozumiałych reakcji na to, co zrobiłaś, i prawdopodobnie jeszcze bardziej ją wzburzy. Zamiast tego możesz zaakceptować swoją odpowiedzialność, jednocześnie kładąc nacisk na swoje prawo do należytego traktowania.