Kiedy twoja córka nie potrafi zwerbalizować swoich uczuć, może uciekać się do trzaskania drzwiami, popychania rodzeństwa, kopania lub rzucania przedmiotami oraz głośnego tupania na schodach w drodze do swojego pokoju. Choć takie strategie przynoszą chwilową ulgę i satysfakcję, nie tylko przeszkadzają w werbalnej ekspresji gniewnych uczuć, lecz zazwyczaj nasilają napięcia między wami. Oto, co powiedziała dwudziestopięcioletnia Christine: „W okresie dojrzewania byłam znana z tego, że kiedy się zezłościłam, traciłam nad sobą panowanie. Rzucanie czymkolwiek, co tylko wpadło mi w ręce, poprawiało samopoczucie mniej więcej na minutę, potem jednak czułam się okropnie, że tak mnie poniosło, szczególnie kiedy siostry nazywały mnie wariatką”. Podobnie jak Christine, kiedy twoja córka wybucha, pragnie wyrazić jakieś uczucie, ale czyni to kosztem samokontroli i skuteczności. Gorzej, bo nie potrafi zakomunikować w sposób jasny i precyzyjny ani powodu swojego przygnębienia, ani pomysłu na rozwiązanie problemu. Oczywiście nerwy puszczają czasem również matkom. Być może przyznajesz się do ciskania sztućcami, trzaskania drzwiczkami szafek albo szarpania córki, nim zdołasz się pohamować. Każdy ma swoje granice, łącznie z tobą. Gromienie siebie za te sporadyczne wybuchy jest niepotrzebne. Dopóki te momenty nie przekształcają się w dominujący wzorzec w waszych relacjach, mało prawdopodobne, by były dla córki czymś wstrząsającym lub przerażającym. W gruncie rzeczy nastolatkom nie stanie się krzywda, jeśli poznają granice wytrzymałości swoich matek. Nie lekceważ jednak strachu, jaki budzi w córkach widok matki miotającej przedmiotami i trzaskającej drzwiami. Twoja córka szuka w tobie opanowania, którego brakuje jej w sobie. Warto też zapamiętać, że uderzenie jest jedną z niewielu rzeczy niedopuszczalnych – jest zawsze destrukcyjne, zarówno dla dorastającej dziewczyny, jak i dla jej więzi z matką.