Oto przykład, jak to działa

Czternastoletnia Jenna wstydziła się ciemnego zarostu nad górną wargą i postawiła sobie za cel chodzenie ze spuszczoną głową, byle tylko nikt tego defektu nie zauważył. Kiedy chłopak w szkolnym autobusie zadrwił z „wą- sów” Jenny na oczach wszystkich, ledwo zdołała powstrzymać łzy. Gdy dotarła do domu i matka zapytała ją, co się stało, z miejsca zaczęła płakać i krzyczeć „To!”, wskazując na górną wargę. „To takie niesprawiedliwe. Mam ten ohydny zarost po tobie! To wszystko twoja wina!” Naturalnie pierwszym impulsem matki Jenny mogło być usprawiedliwianie siebie wyjaśnieniami, że to nie jej wina, albo zapytanie Jenny, dlaczego pozwala, by jakiś podlec wytrącał ją z równowagi. Ona jednak nie sprowokowała córki w żaden sposób. Zamiast tego poprosiła, by opowiedziała jej więcej o tym przykrym zajściu, wczuła się w zażenowanie i wściekłość córki i zaproponowała nawet kilka praktycznych rozwiązań w rodzaju utlenienia wąsików. Jenna była nie tylko wdzięczna i szczęśliwa, że jest jakieś wyjście (nie zawsze można je znaleźć), ale i odczuła ulgę, że matka okazała współczucie i zrozumienie dla jej utrapienia. Matka potraktowała poważnie samo zajście oraz reakcję córki.