Jednym z bardziej pocieszających aspektów dotychczasowej pracy nad ulepszaniem relacji z córką – poznawania swoich mocnych stron i mniej pożądanych wzorców postępowania, wybierania kwestii, o które warto walczyć oraz doskonalenia swych zdolności komunikacyjnych – był fakt zajmowania pozycji u steru. Przy odrobinie refleksji, determinacji i praktyki prawdopodobnie zauważałaś od czasu do czasu (choć oczywiście nie za każdym razem) pewien niezaprzeczalny postęp w interakcjach z córką. Być może rzeczywiście słuchała, co miałaś do powiedzenia, nie przerywając ci, nie uciekając do swego pokoju czy też nie odpowiadając zaczepną uwagą. Może poczułaś, że lepiej panujesz nad sobą i sytuacją, że działasz skuteczniej. Twoje przeświadczenie, że potrafisz trafić do córki bez wywoływania mega awantury, prawdopodobnie zredukowało twój niepokój związany ze zwracaniem się do niej w istotnych sprawach. Lecz jak wiedzą wszystkie matki, nie zawsze da się takie „dyskusje” zaplanować. W gruncie rzeczy możesz zostać wciągnięta w sprzeczkę, gdy najmniej się tego spodziewasz. Córka może zaskoczyć cię wybuchem złości, rzucając ci w twarz całą litanię skarg w związku z tym, co rzekomo zrobiłaś – lub czego nie zrobiłaś. Kiedy na przykład mówi ci głosem o maksymalnym natężeniu decybeli, że jesteś najsurowszą, najbardziej bezduszną matką albo największą hipokrytką, jaka kiedykolwiek stąpała po ziemi, możesz poczuć się zszokowana i oszołomiona.